Peleryna w ogniu
Początek lat 90. Miasteczko w pobliżu niewysokiego pasma gór, dom z cegły z ciemno brązową dachówką i zielony ogród. 7-letnia Karolcia przedziera się przez krzewy malin za czarno-białym kotkiem. Chwilę wcześniej z wypiekami na twarzy oglądała bajkę o supermanie. W jej głowie rozkwita marzenie – że ona też tak uratuje świat.
Mijają lata, Karola rośnie, a swoje marzenie zamyka w maleńkiej szafeczce na dnie swojej duszy. Peleryna nie błyszczy na jej ramionach. Za to rzeczywistość sprowadza ją mocno do pionu. Uczy się, że jako dziecko nie ma głosu. Dorasta w takim przekonaniu i słucha o tym jak inni widzą jej przyszłość. Mimowolnie podąża w takim kierunku, czując coraz większą pustkę i brak sensu.
Wszechświat jednak sprzyja tym, którzy marzą.
Karolina spotyka w swoim życiu wspaniałych ludzi, którzy są jak Anioły pomagające jej odkryć kim jest i czego pragnie w życiu najbardziej. Odkrywa, że praca z ludźmi jest jej darem, że może dać innym to czego potrzebują – wspierać, inspirować, towarzyszyć. Czuje szczęście. To jej czas!
Przychodzi też czas na miłość, choć nie jest na to gotowa. Ta miłość to próba ognia dla swoich marzeń – coraz mniej jest jej w tym życiu, coraz więcej oczekiwań innych. Ale wszechświat znów pomaga – jakby mówił – „hej dziewczyno, twoje życie czeka!”. To jak przebudzenie.
Szkoli się, zdobywa narzędzia i umiejętności, by jej talent mógł błyszczeć jak kiedyś w marzeniach peleryna. Jest szczęśliwa, czasem zmęczona, ale czuję w sobie moc niczym super bohaterka. Kobiety z którymi pracuje coachingowo odkrywają siebie, zmieniają swoje życie, nabierają wiatru w żagle – tak jak kiedyś ona. Jedna z nich, po zakończonym już procesie pisze do niej wiadomość: „Dałam Twój numer koleżance. Jestem pewna, że spotkania z Tobą będą jej najlepszą inwestycją w siebie”. Czy to nie brzmi jak bajka?
